Taka moja krótka historia, bo się kuźwa muszę wyżalić.
Od października jeździłem bez blachy. Czy to po mieście, w terenie, czy w lekkiej trasie. W zeszłym tygodniu odebrałem blachę, bo stwierdziłem, że chcę trochę legalnie pojeździć. Zapłaciłem za nią w starostwie, ładnie przykręciłem, zabrałem laskę na przejażdżkę i.... ch*j, policja! no ja pierdole.... Dobra trudno zapłacę (tak na przyszłość jazda z pasażerem jak się ma moto na jedną osobę zarejestrowane to 100zł i jeden punkt) + mi dowód zabrali + jeszcze jeden mandat. No więc laska spalona, więcej z nią jezdzić nie będę bo mi pecha przynosi :) Było to 20go czerwca.Polatałem 2 razy sam w ciągu 4rech dni. Wczoraj zebrałem inną laskę na przejażdżkę i co ? k***a policja..... i to na dodatek Ci sami.... no ja pierdole..... Tym razem o wiele większy mandat. No w ciągu 4rech dni..... ehhh. Ściągam blachę i już żadnej laski nie zabieram, bo one mi chyba pecha przynoszą....
Wygadałem się. Już mi trochę lepiej :)
Go big or go home!
Największa forma kontroli jest wtedy kiedy myślisz, że jesteś wolny.