Temat: Pomoc koleżeńska na drodze.
W miniony weekend miałem okazję rozpocząć tegoroczny sezon. Słoneczko ładniej przyświecało łagodząc jeszcze niewywindowaną temperaturę. Godzina za godziną, kilometr za kilometrem, a w baku coraz bardziej sucho. Człowiek się zapomni na chwilę, a motocykl już nie chce ruszyć. Sytuacja z kategorii "żółtodziób" ale... Po przejechaniu ostatnich kilometrach na ostatniej kropli paliwa przyszedł czas na pchanie motoru. I tu dochodzimy do sedna... mijany byłem po drodze (dalsze okolice Warszawy) przez wiele jednośladów (10 może więcej). Za wyjątkiem pozdrowień nikt (słownie: nikt) nie zatrzymał się by spytać czy nie potrzebuje pomocy.
Przy kolejnych kroplach potu zacząłem się nad tym zastanawiam... CZEMU tak teraz wygląda koleżeńska bezinteresowna pomoc?