Temat: Wyjazd na tor Radom 11.10.2010
Jest 8:30. Poniedziałek. Najgorszy dzień tygodnia. Hmm, może i tak, ale nie tego tygodnia. Dziś wyjazd na tor Radom. Już nie śpię kiedy dzwoni telefon. Materka – będzie po mnie za pół godziny. Podjeżdża punktualnie, szybkie pakowanie sprzęta, gratów i heja!! W Radomiu jesteśmy pierwsi. Jest trochę po 11stej, „kierownik toru” informuje nas, że wstęga jest jeszcze mokra i trzeba trochę poczekać aż przeschnie. Wykorzystujemy czas na wypakowanie sprzętów, posegregowanie gratów i ostatnie regulacje motongów. Materka dodatkowo grzeje slicki – takiemu to dobrze. Mija chwila i dojeżdża do nas Czarna (bo zupełnie nie smowa) Owca dzisiejszego wyjazdu – czyli Śledź na CBR 929 FireoBladeo. Okaże się trochę później, że jednak była jeszcze czarniejsza niż on owca, również dosiadająca sportową Hondę.
Zapisujemy się w „biurze” toru – czyli samochód dostawczy z otwartym bagażnikiem plus dwa krzesła i stolik. Wiem już, że nie opłaca się mi wykonywać wyczynów kaskaderskich takich jak np. palenie gumy, bo będę musiał natychmiast po takim zdarzeniu wpłacić właścicielom toru 5tyś zł. Przez chwilę zastanawiam się, czy jazda na gumie to też wyczyn kaskaderski, ale chyba nie, bo nikt mnie za to o piątaka nie poprosił. Odpalamy maszyny. Na razie jest nas trzech, zimno jak cholera, słońca nie widać, więc pod swój kusy kombinezon zakładam sweterek od mojej kochanej dziewczyny i wio. Po skaleczeniu kilku kółek sweterek okazuje się niepotrzebny, zjeżdżam wiec z toru, a za mną Materka. Chłopak ogarnia temat jeżdżenia w kółko, więc daje mi kilka bezcennych rad. Ganiamy dalej. Okazuje się, że o dziwo ma rację, hehe. Poprawia mi się tor jazdy, jadę szybciej, pewniej i mam wrażenie że trochę wiem co robię. Okazuje się, że moja DRZta naprawdę dobrze chodzi w torowych warunkach, od czasu do czasu objeżdżana przez zieloniutką KXFkę 450 Materki. Mija godzina – najdeżdża odsiecz. Biceps swoim pustakowozem z lakierem spalonym od piany gaśniczej (cudowną historię tego wozu poznajemy pod koniec naszej pojeżdżawki, ale jest na tyle nudna, że tutaj jej nie będę przytaczał, i tak za dużo o niej powiedziałem – Sorry Biceps) czyli Peugeotem Partnerem przywozi swojego wariata – DRZ 400 S SM. Krótka gadka, papieros, obowiązkowy meldunek przy dwóch krzesłach i stoliku, yyyyyyyyy, tzn w Biurze Toru Radom i jest już nas 4. Robi się ciepło, słońce coraz częściej wygląda zza chmur. Rewelacja. Ale nie do końca – Śledź łapie szlifa, dupa ucieka mu na najciaśniejszym winklu i jego CBRa smutno leży na prawym boku. Pomagam mu podnieść moto, oceniamy straty, dopatrujemy się przyczyn zaistniałej sytuacji. Śledzik wyautował się z dalszej jazdy i zawitał w depo na dłużej – upodobał sobie wieżę startową jako miejsce grzebania przy sprzęcie. Straty niewielkie, ale zawsze trzeba coś tam poprawić. Chłopak zuch, nie płakał, poprawił i latał dalej, ale już wyraźnie spokojniej – niestety w bani taki upadek zostaje.
Chwilę po 14stej przyjeżdża reszta chłopaków. Najpierw melduje się Dragilla, potem Oskar wpada na kołach na swojej DRZecie, chwilę po nich przyjeżdża Daniel z Sebą i z dwoma sprzętami na przyczepie. W międzyczasie przyjeżdża też koleś z gixerem i jakies inne scigonakedy – czyli jak stwierdzamy mięso armatnie. Zabawa zaczyna się na całego. Ganiamy w najlepsze łykając zawalidrogi czyli Horneta, SVałę, CBR 600 i wyżej wspomnianego GSX-Ra. Aż miło człowiekowi się robi, że nadchodzi czas zemsty za te wszystkie łykania na trasach typu siekierkowska. No i właśnie. Głupi manewr, prostuję zakręt i walę na wprost na pobocze, a kolega na CBR 600 idealnie po zewnętrznej ustawia się na kursie zderzeniowym i JEP, ALE URWAŁ. Uderzam go kołem przednim w jego bok, prędkość po wyhamowaniu była jednocyfrowa, ale to wystarczyło żeby wytrącić kierowcę CBRy z jego delikatnej równowagi. Przykre, bo takie delikatne zdarzenie/zderzenie nie powinno być tak brzemienne w skutkach. Okazuje, się że porysowała się owiewka, skrzywiła dźwignia hamulca tylnego, urwał się kierunek i lustro. Szkoda. Oczywiście chłopaki atakują mnie, że zrobiłem to specjalnie, że chciałem w ten sposób zwiększyć sprzedaż części w Hondzie AutoWitolin w której pracuję, ale to NIEPRAWDA i wbrew domysłom wcale nie dałem mu wizytówki. Cóż, zdarzyło się. Z resztą nie tylko mi. Leżał Oskar, Daniel, a Sebie tak się zakręciło w głowie, że musiał zjechać żeby też się nie wyglebić. Dzięki glebie Daniela będziemy mieli mam nadzieję jakiś fajny filmik z jazdy, bo jako że nie mógł jeździć, wziął się za kręcenie kamerą taty- taką profesjonalną wartą tyle co palenie gumy na torze, hehe. Wyjazd zakończyliśmy wspólną obiadokolacją w knajpie po drodze z Radomia do Wawy. Chłopaki zamówili kiełbasę i … a z resztą, to już materiał na osobną opowieść.
Triumph Speed Triple 2010 SE