Mała aktualizacja. Jakies dwa tygodnie temu wyjąłem gaźnik, przemyłem benzyną, wszystkie dysze przepłukałem szprajem do gaźników i zmontowałem. Wyjąłem też swiece która była z troszke za dużym czarnym nalotem(porównywałem do zdjec swiec w necie i swiec wykreconych z samochodu).Świece oczysciłem druciana szczotka i przemyłem szprajem do gazników i wszystko zmontowałem. Motocykl odpalał dalej tylko z włączonym ssaniem i z gazem otwartym na 1/4 i to po długim kreceniu(8-10 obrotów wału) silnik budzi sie wtedy do życia na bardzo małych obrotach i z czasem osiaga normalne obroty jakie są na ssaniu. Zmiany po wyczyszczeniu gaźnika były takie, że niedługo po odpaleniu mogłem wyłączyć ssanie i normalnie ruszyć(silnik od razu nie gasł) i przestał strzelać w wydech. Nastepnego dnia musiałem pojechać na wydział(20km) wszystko było ok, wieczorem wracałem do domu w dosc duzym deszczu i w połowie drogi na dojezdzie do swiateł zgasł. Zepchnąłem go na chodnik odpalil tylko ze ssaniem, jak ruszyłem strzelanie momentalnie wróciło i zaczął też gasnąć przy zamknietej przepustnicy, także przeciskając sie przez korek musiałem na sprzegle lekko dodawac gazu(straszna mordownia). Jako, że zbliżała sie sesja nie miałem czasu grzebac wiec ciepnałem go w kat. Dzisiaj dopiero zdjałem gaznik i zauwazylem że przy wyciaganiu go wylała sie benzyna z krócca miedzy gaznikiem a cylindrem(nie wiem czy mozna to nazwac kolektorem ssacym). Założonego mam dynojeta(dysza główna 132, iglica-4 polozenie od góry). Na razie go nie składam, bo do srody mam kupe zajec.......macie jakies rady?Czy cos jeszcze powinienem sprawdzic? Suzuki DR-Z 400S 2005, przebieg 15000km.