Temat: 640 SM zalewa się
Witam,
Wczoraj pięknie umyłem moto, nie omijając silnika (ale nie że wiadrem po cylindrze, tylko lekkie przetarcie gąbką, potem troszkę wody do spłukania i tyle). Po umyciu odczekał 24h i dziś rano go odpaliłem, przejechałem 13 km do stacji, zatankowałem i... nawet nie wyjechałem ze stacji jak mi zgasł. Nie dało się go odpalić, aż do momentu kiedy odpaliłem na pych - dostał wtedy obrotów i zanim zeszły musiałem czekać z minutę (uznałem że go zalałem po wielu próbach kopania). Ujechałem dwa kilometry przy których słychać było nierówną pracę, mimo pełnej mocy i przy mocniejszym hamowaniu zgasł. Potem znów kopanie nic, pych i ogień do domu. Pełna moc podczas drogi do domu, szedł jak trzeba na wszystkich biegach. Znów pod domem, mocniejsze hamowanie do bocznej dróżki - zgasł.
I teraz jest dokładnie tak samo, odpala z kopniaka, ale dziwnie, chodzi ale przy hamowaniu (nawet na parkingu przy prędkości rzędu 10km/h) gaśnie od razu. Dźwignia ssania na pewno odciągnięta, regulacja wolnych obrotów nie działa (co wskazywałoby chyba na załączone ssanie, ale skąd?)
Paliwo na pewno zalałem dobre i jakoś też jest ok, bo tankowałem jednocześnie dwa motocykle i drugi jechał jak zawsze.
Jakiś pomysł? Nie bardzo widzi mi się poprawianie kondychy przez ciągłe pchanie motocykla.